16.3.11

LORENZACCIO. JACGUES LASSALLE. ALFRED DE MUSSET

"dlaczego znow w polsce? bo w was jest szalenstwo rodem z dalekiego kraju" to jacques lassalle. szalenstwo, hmmm. byc moze. jednak calkowcie brak go na  scenie teatru narodowego. nie ten tekst, nie ten rezyser, aby wydobyc polakow szalenstwo. moze maja kleczewska, moze agnieszka olsten, jesli chodzi o narodowy, potrafilyby, ale lassalle, wielbiacy piekno obrazow z epoki zdecydowanie nie. sa teksty, ktore kiedys (np. w 1834, wtedy napisal de musset lorenzaccia) zapewne intrygowaly, teraz przebywaja w sentymentalnej przestrzeni muzeum. po co je z niej wydobywac, jesli jedynym pomyslem na sceniczne uatrakcyjnienie sa malownicze kostiumy i rozsmieszajace tyrady 'ja jeden wobec was'?  
lorenzaccio to tekst, ktory nadaje sie na serial. duzo postaci, perypetie rodem z jamesa bonda. troche to taka florencka dynastia. a co mozna zrobic intrygujacego z dynastia, pokazala ostatnio natalia korczakowska w walbrzychu. jedyna rola, ktora wg ranglinks sie broni, to hycnar-lorenzaccio. chociaz marcin hycnar stosuje tutaj maniere hycnara, to wobec daleko posunietej ignorancji ze strony pozostalej licznej obsady, maniera ta sprawdza sie calkowicie. hycnar podstepny cherubinek, agent z blond falkami, ciacho z klubow, w ktorych tojboje szukaja swoich szans.