BLUSZCZ FEAT DREWNIAK + WARLIKOWSKI PRZEZ KOSCIELNIAK
lukasza drewniaka spostrzezenia na temat ostatniego przedstawienia krzysztofa warlikowskiego do przeczytania w "bluszczu. pismie miesiecznym ilustrowanym dla kobiet". w sumie publikowanie w bluszczu nie jest takie zle, szczegolnie jesli jest sie, tak jak redaktor drewniak, krytykiem feminizujacym ;). recenzja ewidentnie urwana. skladajaca sie ze wstepu i zakonczenia, a te w stylu a la drewniak.
"Zniesmaczony przedpremierowymi plotkami, wprowadzam oto w obieg trzy nowe "warlikowskie pogłoski". Absolutnie prawdziwe! Pierwsza jest o tym, że najlepszą rolę w przedstawieniu stworzyła Maja Ostaszewska jako afrykańska Kordelia, opiekująca się chorym ojcem, która wariuje z samotności, układa z kamieni znaki dla hiszpańskojęzycznych bogów przelatujących awionetkami nad pustkowiem, gdzie mieszka. Druga pogłoska będzie o tym, że cały trzeci akt "Opowieści..." jest w gruncie rzeczy komediowy i, jak na Warlikowskiego, bardzo zabawny. Nie przypadkiem w finałowej scenie Stanisława Celińska prowadzi browurowo ironiczną lekcję salsy dla wszystkich bohaterów przedstawienia. Pogłoska trzecia jest taka, że podobno wszyscy się kiedyś zestarzejemy i umrzemy. Warlikowski już to wie."
a marcin koscielniak o warlikowskim u siebie czyli w tygodniku powszechnym. koscielniak zamiast recenzji daje kilka punktow swoich przemyslen. moze to jakis sposob na pisanie o obecnym okresie tworczosci warlikowskiego, moze pojscie na latwizne.
"Warlikowski o śmierci mówi inaczej niż w "Końcu" (2010), bez maniery, pompy i łatwizny skłaniającej widza do bierności, za to w sposób zawiły i niełatwy, który stawia przed widzem wymagania. Kto nie załapie się na emocjonalną puentę spektaklu (ja się nie załapałem), kto nie ma ochoty poczuć się częścią teatralnej i ludzkiej wspólnoty - zdany jest na uczestnictwo trochę mozolne i trudne. Poszczególne obrazy, wątki, sceny korespondują ze sobą w daleki, nieoczywisty sposób; trzeba podjąć wysiłek ich złożenia - wtedy bywa, że układają się w konstelacje intrygujące, niepokojące, intymne."
malo tych recenzji, bardzo malo. coraz mniej takich krytykow, ktorym chce sie pomyslec, mysli sobie ranglinks.
"Zniesmaczony przedpremierowymi plotkami, wprowadzam oto w obieg trzy nowe "warlikowskie pogłoski". Absolutnie prawdziwe! Pierwsza jest o tym, że najlepszą rolę w przedstawieniu stworzyła Maja Ostaszewska jako afrykańska Kordelia, opiekująca się chorym ojcem, która wariuje z samotności, układa z kamieni znaki dla hiszpańskojęzycznych bogów przelatujących awionetkami nad pustkowiem, gdzie mieszka. Druga pogłoska będzie o tym, że cały trzeci akt "Opowieści..." jest w gruncie rzeczy komediowy i, jak na Warlikowskiego, bardzo zabawny. Nie przypadkiem w finałowej scenie Stanisława Celińska prowadzi browurowo ironiczną lekcję salsy dla wszystkich bohaterów przedstawienia. Pogłoska trzecia jest taka, że podobno wszyscy się kiedyś zestarzejemy i umrzemy. Warlikowski już to wie."
a marcin koscielniak o warlikowskim u siebie czyli w tygodniku powszechnym. koscielniak zamiast recenzji daje kilka punktow swoich przemyslen. moze to jakis sposob na pisanie o obecnym okresie tworczosci warlikowskiego, moze pojscie na latwizne.
"Warlikowski o śmierci mówi inaczej niż w "Końcu" (2010), bez maniery, pompy i łatwizny skłaniającej widza do bierności, za to w sposób zawiły i niełatwy, który stawia przed widzem wymagania. Kto nie załapie się na emocjonalną puentę spektaklu (ja się nie załapałem), kto nie ma ochoty poczuć się częścią teatralnej i ludzkiej wspólnoty - zdany jest na uczestnictwo trochę mozolne i trudne. Poszczególne obrazy, wątki, sceny korespondują ze sobą w daleki, nieoczywisty sposób; trzeba podjąć wysiłek ich złożenia - wtedy bywa, że układają się w konstelacje intrygujące, niepokojące, intymne."
malo tych recenzji, bardzo malo. coraz mniej takich krytykow, ktorym chce sie pomyslec, mysli sobie ranglinks.